Na świecie są dwa kraje, które moją Żonę i mnie, będą ciągnąć po wsze czasy: Grecja i Włochy. Oba wspaniałe, oba ze świetnym klimatem. Mimo, że Grecję jednak lubię i cenię bardziej (ze względu na styl życia i scenerie), to Włochy uwielbiam również. Tak samo jak i pizzę, którą wprost ubóstwiam. A skoro ubóstwiam pizzę, to musieliśmy kiedyś polecieć na wycieczkę do stolicy pizzy – Neapolu.
Pierwszy dzień w Neapolu lekko mnie zszokował ze względu na dwie kwestie. Pierwsza to fakt, że Neapol jest dość brudnym, niestety, miastem. Będąc ostatnio w Bergamo, czyli na północy Włoch (która to północ jest bardzo bogata, co widać na każdym kroku), byłem świadkiem tego, jak czysto może być na ulicach. W Neapolu tak czysto nie było. Druga sprawa to ceny – jest dużo taniej niż na północy Włoch, a np. pizza Marinara kosztuje jedynie €3,5. Za Margheritę płaciliśmy €4,5-€5. To są byłyby ceny atrakcyjne nawet w Polsce, a co dopiero we Włoszech, i to w Neapolu.
Podczas naszej wycieczki pojechaliśmy również do Pompejów. Miejsce, które zostało zniszczone przez wybuch Wezuwiusza to jedna z większych atrakcji w okolicy Neapolu i obowiązkowe „must see” wycieczki w ten rejon.
Neapol jest świetny. Pomimo pierwszego, średniego wrażenia, po tych kilku dniach w nich spędzonych stwierdzam, że ze wszystkich miejsc odwiedzonych na razie we Włoszech, podobał mi się najbardziej. Na pewno tu jeszcze wrócimy, bo miejsc do odwiedzenia jest nadal mnóstwo (choćby wybrzeże Amalfi albo Wezuwiusz).
NEAPOL
POMPEJE